Witajcie!
Przyznaję się bez bicia! Ostatnimi czasy ani nie mam ochoty, ani nie mam czasu na blogowanie. Co prawda lalki ustawiają się kolejce, by z moją pomocą odkryć przed Wami swoje sekrety, ale logowanie do konta na blox.pl trwa zazwyczaj dłużej, niż moja chęć do pisania…
I kiedy wreszcie postanowiłem coś napisać, by pochwalić się kolejną ze zdobyczy, pochodzącą z lat 70., całkiem przypadkowo trafiłem na stronę barbiecollector.com i ujrzałem to, na co długo czekałem!
Tak, moi mili! Dokładnie dwa dni temu firma Mattel wypuściła na rynek zapowiadane już jakiś czas temu lalki, stworzone z okazji 75. rocznicy powstania filmu „Przeminęło z wiatrem”!
Stąd też mój dzisiejszy, dość nietypowy wpis. Nie mogłem się powstrzymać, by zrecenzować lalki, zanim faktycznie trafią w moje ręce (mam nadzieję, że nastąpi to szybko!). Wpis ten będzie więc pełen zachwytów, z odrobiną krytyki.
Kolejny wpis poświęcony „Przeminęło z wiatrem”.
Bo w końcu dawno nic o tym nie pisałem 😉
Pierwsze informacje o nowych lalkach, wzorowanych na bohaterach „Przeminęło z wiatrem” pojawiły się już dobre pół roku temu. Załączone zdjęcie, ukazujące kompilację Barbie Scarlett i Kena Rhetta, pochodzących z serii Timeless Treasures (2001 i 2002), dało podstawę do spekulacji, że nowe lalki będą wyłącznie ich zrewitalizowanymi wersjami, wydanymi tym razem, jako Silkstone. Jedni byli tym faktem zachwyceni, inni – rozczarowani. Ja znalazłem się po środku. Z jednej strony moja kolekcja zawsze będzie stała otworem dla kolejnych lalek wzorowanych na tym konkretnym filmie, z drugiej jednak sama myśl o ponownym wykorzystaniu wyeksploatowanych już przez Mattela sukni z portier i sukni z barbecue przyprawiała mnie o dreszcze…
Miesiące mijały, a lalek jak nie było, tak nie było. Pojawiły się za to nowości wzorowane na filmie „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”, który to także w obchodzi 75. rocznicę powstania! Doprawdy, ileż można stworzyć wersji Dorotki i Wicked Witch?! Od lat 90. wyprodukowano i wersję „Barbie as…” z twarzą Superstar 1976, i wersję z headmoldami wzorowanymi na rysach konkretnych aktorów, mówiącą wersję (m.in. z headmoldem Generation Girl 1998) oraz wersje awangardowe… Nawet młodsza siostra Barbie – Shelly/Kelly była w Oz!
W końcu straciłem nadzieję.
I nagle dziś, zupełnie niespodziewanie trafiłem na zdjęcia promocyjne nowej Scarlett i odmłodzonego Rhetta! I choć minął od tego momentu cały dzień, nadal trudno mi ocenić – przepełnia mnie radość czy rozczarowanie?…
Pierwsza Scarlett (tym razem lalki to po prostu „Scarlett O’Hara”, bez wtrąceń odnoszących się do kostiumu w nazwie, tak, jak to było w serii Timeless Treasures) ubrana jest w białą suknię z falbanami, w której Vivien Leigh pojawia się w scenie otwierającej film, o tej:
I tu Mattel spisał się w 100%! Najwidoczniej ktoś, kto ma nad tym wszystkim władzę wysłuchał moim modłów! Albo projektanci doszli do wniosku, że jest to jeden z najbardziej charakterystycznych filmowych kostiumów i pora go wreszcie zminiaturyzować. Chwała im za to! Oczywiście mógłbym przyczepić się wielkości krynoliny, która mogłaby być bardziej rozłożysta, ale niech już im będzie! 😉
Na zbliżeniu Scarlett wygląda świeżo i młodo, czyli tak, jak wyglądać powinna. Brakuje mi tylko jednego – uniesionej brwi!
Druga lalka Scarlett (Black Label) nieco mnie zawiodła. Nie tym, że po raz kolejny wykorzystano czerwoną aksamitną suknię, w której to bohaterka pojawiła się na przyjęciu urodzinowym Ashley’a Wilkesa (zdjęcie poniżej), nie!
Nie mogę zdzierżyć faktu, że pierwsza wersja, wykorzystana w 1994 roku w serii The Hollywood Legends Collection, była… lepsza! Tym razem nie zminiaturyzowano filmowego kostiumu, ale go zreinterpretowano! Pomijam brak rozsianych po materiale kryształów, pomijam ograniczenie pierzastych elementów, pomijam nawet brak rękawiczek i bransolety… Ale jakim cudem balowa suknia z epoki z niewielką tiurniurą i pokaźnym trenem przeistoczyła się w zwykłą, jakże uwielbianą ostatnimi czasy przez projektantów firmy Mattel suknię-syrenę?! Tego nie jestem im w stanie wybaczyć!
Dodam także, że produkt końcowy, podobnie, jak to miało miejsce w roku 1994, posiada ręce typu PTS zgięte w łokciach pod kątem 90. stopni, a nie, jak widać poniżej – ręce typu Shani.
Jedyną rekompensatą niedociągnięć w kwestii stroju (poza pojawieniem się na rynku samej lalki, oczywiście!) jest jej twarz! Uważam, że firmie udało się idealnie odwzorować minę filmowej Scarlett w momencie, w którym wszyscy goście skupili na niej swoją uwagę. Spójrzcie tylko…
Ostatnią lalką wydaną z okazji 75. rocznicy powstania filmu „Przeminęło z wiatrem” jest Rhett Butler (Black Label). Wydany po raz pierwszy w 1995 roku z twarzą Kena, ubrany był w pierwszy lepszy smoking, pelerynę oraz kapelusz i, gdyby nie charakterystyczny wąsik i przyprószone siwizną kruczoczarne włosy, niczym nie różniłby się od innych Kenów. W 2002 roku pojawił się z twarzą Clarka Gable’a, w białym garniturze i z panamą na głowie, by pomóc Scarlett wydostać się z oblężonej Atlanty.
Jego najnowsze wcielenie natomiast ubrane jest w zminiaturyzowaną replikę kostiumu, w którym to Clark po raz pierwszy pojawia się na ekranie – podczas BBQ w Dwunastu Dębach. Poniżej kadr ze sceny, w której Scarlett, po kłótni z Ashley’em poznaje Rhetta:
I tu akurat nie mam się czego przyczepić. Choć na pierwszy rzut oka Rhett wygląda, jak przebrana wersja siebie z 2002 roku…
Kiedy przyjrzymy się jego twarzy z bliska, od razu można zauważyć, że bez ingerencji w headmold – tylko za pomocą samej graficyzacji twarzy, nowej wersji Rhetta nadano świeższy i młodszy wygląd. Choć oczy namalowane są niemal identycznie, brwi są o wiele lżejsze, wąsik rzadszy, a włosy mają ciepły, czekoladowy odcień, w przeciwieństwie do czerni przed dwunastu lat.
Z tego, co udało mi się zobaczyć na nielicznych, owner’owskich zdjęciach, lalki pakowane są w standardowe pudełka z szybką, opatrzone zdjęciem obejmujących się Scarlett i Rhetta oraz logiem upamiętniającym 75. rocznicę powstania filmu. Wewnętrzne tektury, w porównaniu do wersji Timeless Treasures są nijakie, sprawiają wręcz wrażenie zrobionych na „odwal się”. Ale to może tylko moja opinia 😉 W każdym bądź razie teraz pozostało już tylko czekać, aż lalki trafią na polski rynek, a stąd wprost do mojej kolekcji. Wówczas będę mógł powiedzieć o nich więcej…
Tym czasem kończę dzisiejszy wpis. Obiecuję, że następnym razem nie wspomnę o „Przeminęło z wiatrem” ani słowem! 😉
PS. Zdjęcia lalek pochodzą ze strony www.barbiecollector.com










